Święta, święta i po świętach. Na poważnie

Dodano:
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Dziennik zarazy | Wpis nr 679 || Licznik zgonów przekręcił się na 100 000, dodajmy – śmierci Z kowidem a nie NA kowida. Ale to dobry pretekst, by się przyjrzeć jednemu z aspektów „jak to się robi”. Tym razem – na święta.

Mamy do czynienia ze zwyczajowym podsumowaniem epidemiologicznych harców świątecznych. To znaczy – w tym roku mamy. Bo w zeszłym roku było tego mniej, gdyż oba plemiona równo stały na straży epidemiologicznych obostrzeń, nie bardzo było wiadomo co robić (jeszcze nie było cudu szczepiennego, który jest dziś panaceum na wszystko), a więc władza nie była atakowana przez opozycję, za zgony i zakażenia. Ot, ale wtedy wszyscy, pomstowano sobie równo na nieplemiennych debili z Krupówek, którzy pozakażali się nawzajem i zrobili którąś tam falę (bo tego już najtęższe głowy nie zliczą ile tego było). Dziś tak nie ma: opozycja zdecydowała, że kowid nie będzie tu tematem ponad podziałami i podostrzyła narrację, że rząd swoją bezczynnością doprowadza do masowych zgonów. A więc i zaatakowano, tym razem debili z Sylwestra Marzeń, wytykając również pisowskim zamordystom sanitarnym, że bawili się bez maseczek i teraz zaleje nas posylwestrowa fala zgonów beztroskich dzieci bawiących się w piaskownicy prezesa Kurskiego.

Ale bądźmy poważni, trzeba odejść od utyskiwań, że w polskiej polityce nic się nie dzieje naprawdę, a właściwie nic się nie dzieje w sprawach ważnych, bo polityka wyalienowała się z rozentuzjazmowanego tłumu plemiennego w rytm medialnych ostrzałów z okopów wojny polsko-polskiej. Zobaczmy więc jak nam naprawdę poszło w te święta. Dużo, jak zwykle, daje tu analiza Pawła Klimczewskiego, który przepuszcza oficjalne dane przez bezwzględnego excela, z czego wychodzą prawdziwe i coraz bardziej zatrważające dane. Wychodzi z tego, że w szpitalach zaczął się ruch polegający na tym, że aż do 800 pacjentów dziennie więcej było zwalnianych ze szpitali niż przyjmowanych. I to nie z powodów polepszenia się sytuacji chorych. Miesiąc przed świętami, czyli – przypomnę – w apogeum straszenia IV falą, kiedy zdychającą Deltę radośnie i jak na zawołanie zastąpił Omikron. Wtedy ludzi wypisywano ze szpitali, choć w tv wyglądało na odwrót.

W okresie przedświątecznym mamy spadek zgonów, co wcale nie oznacza, że jak zaczęli mniej leczyć w szpitalach, to zaczęli mniej umierać. Przypomina to starą anegdotę dotyczącą realiów statystycznych i wyciągania z nich wniosków. Mówi ona o tym, że statystycznie więcej ludzi umiera w szpitalach niż np. w teatrach, ale jak ktoś ma zawał to się go wiezie do szpitala a nie na spektakl. W tym wypadku znaczący jest inny fragment niebieskiej krzywej. Ten wzrostowy, po świętach. (Widać ten sam układ, tyle, że ostrzejszy w okresie świąt 2021 – linia czerwona). To właśnie umierali ci, którzy zostali w ciągu miesiąca przed Świętami w tym tempie zwolnieni ze szpitali. Dojechali w domach do Świąt i poszło. Nie jakieś Krupówki 2021 czy Sylwestry 2022. Nie może to być efekt „wigilijnych morderczych kolacji w gronie rodzinnym”, bo ten – kowidowy – przyszedłby góra po 1-2 tygodniach, a ten przyszedł od razu.

Wiadomo, że służba zdrowia zawsze starała się „pójść” na rękę i zwalniała do domów przed świętami tych, których się dało. W minusowym bilansie nie było tylu wywalanych do domu, co nie przyjmowanych do szpitali, by nie psuć (sobie?) świąt. Było to też na rękę samej służbie, która mogła wysłać więcej nieobłożonego personelu na urlopy. Ale w tym roku jest to spora różnica i wywalenie ze szpitali i nie przyjmowanie „na święta”, może i dobrze zrobiło medykom, natomiast widać z wykresów, że pacjentom nie bardzo.

I to są realne bilanse świątecznych zawirowań. Nie jakieś tam hucpy, że „nic się – pod Krokwią – nie stało”, albo, że – tu opozycja – Kurski rozlał V. falę po Polsce. To są taktyczne używania kowida do bieżącej walki politycznej. Coś jak dzisiejsze palenie świeczek przez opozycję, by uczcić pamięć ofiar kowida. A gdzie była opozycja (oprócz Konfederacji) kiedy przyklepywano (nielegalne) prawo do obostrzeń, kwarantann, lockdownów czy procedur medycznych zabijających tysiące ludzi na teleporadach? Głosowała ręka w rękę z władzami, bo wtedy jeszcze nie było pomysłu, by przelicytować PiS sanitaryzmem. A teraz jest. I teraz wylewają na znicze krokodyle łzy obłudy. Ale jako się rzekło – nic nie jest na serio i na poważnie w polskiej polityce.

Na serio to tylko umierają ludzie.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy dostępne na blogu „Dziennik zarazy”.



Źródło: dziennikzarazy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...